9 Comments
User's avatar
Jedzenie Intuicyjne's avatar

O kurka, teraz już inaczej spojrzę na polskie pomidory i moje własne wersje włoskich przepisów. Przypomina mi się sugestia z książki kucharskiej Sophi Loren, że do sosu pomidorowego należy dodać cukru by zredukować kwaśny smak, fakt o którym dzisiaj (a raczej w latach 70’ bo ta książka jest stara) mało ludzi pamięta. Co by na to powiedzieli dzisiejsi puryści!

Expand full comment
Michał Pytlik's avatar

Dziękuję za lekturę i komentarz! Puryści byłoby załamani, gdyby dowiedzieli się, jak jeszcze 40 lat temu robiono carbonarę, czym 100 lat temu była pizza i Parmigiano Reggiano. Ten puryzm to zresztą samo w sobie bardzo ciekawe zjawisko społeczne. Lubię gotować zgodnie ze wskazówkami gastropurystów, oni często mają dobre rady w kwestii smaku, ale w kwestii historii mylą się całkowicie.

Expand full comment
Jedzenie Intuicyjne's avatar

Z Twoich tekstów wynika genialna refleksja. Warto traktować obecną wiedzę purystów jako postęp, zaawansowaną technikę a nie jak klub właściwego postępowania zgodnie z tradycją. Skoro tradycja nie istnieje, to my jedynie udoskonalamy swoje umiejętności

Expand full comment
Michał Pytlik's avatar

To prawda. Pomijając już samo zjawisko tradycji wynalezionej, puryzm jest drogą na skróty: odrzucaniem z historii tego, co złe (niejadalna współcześnie jakość dań i przepisów) i zachowaniem tego, co w niej dobre (tradycja, którą chętnie wykorzysta marketing). To oczywiście nie tak, że pizza czy Parmigiano Reggiano nie mają wieloletnich tradycji, ser z Parmy to są setki lat, ale to po prostu były inne produkty, a ciągłość ze współczesnością jest bardzo chwiejna. Wkrótce tekst o carbonarze, zapraszam. :)

Expand full comment
Jedzenie Intuicyjne's avatar

To jest nostalgia i romantyzowanie przeszłości. Takie samo jak w mówieniu byśmy nie jedli niczego, co nie zjadłyby nasze babki. Z historii wynika że żywiły się ziemniakami z kapustą i barszczem. W wyobraźni ludzkiej jadły natomiast wołowinę wypasaną na łące i jajka od szczęśliwych kur.

Expand full comment
Łukasz Dąbrowiecki's avatar

Nie wiem czy kiedykolwiek uda Ci się przekonać mnie do wyższości pasty nad Maultaschenami i Sauerkrautem, ale tekst palce lizać! :)

Prowokuje też do porównań. Piszesz, upraszczając, że kuchnia włoska zyskała rezon dzięki szybkiemu awansowi idustrializujących się powojennych Włoch i dzięki licznym emigrantom w USA. Przychodzi na myśl z jednej strony kebab: jego niezaprzeczalny Blitzkrieg i wyparcie hamburgera jako domyślnego fast-fooda - a przecież nie jest to potrawa związana z wysokim statusem migrantów. Z drugiej strony: kuchnia polska. Są obecne dwa elementy - kraj przeżywający okres wzrostu oraz spora diaspora, Chicago drugim co do wielkości skupiskiem Polaków na świecie, migracja brytyjska, etc. Why nigdy powstały Milkbary nad jezioerm Michigan czy Tamizą.

Expand full comment
Michał Pytlik's avatar

Och, od czego zacząć.

Do wyższości pasty nie będę Cię przekonywał, gdyż cały świat jest po mojej stronie. :)))) Ale pewnie gdzieś w połowie Südtirolu moglibyśmy sobie podać ręce.

Dzięki za miłe słowo, waży ono jeszcze więcej, kiedy przypomnę sobie, jak wielka jest Twoja wiedza i przenikliwy umysł.

Odpowiedzenie na Twoje pytania wymagałoby pewnie kolejnego tekstu, ale spróbuję skrótowo się do nich odnieść.

Kuchnia włoskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych nie przykładem rozpopularyzowania kuchni, tylko uwspółcześnienia jej dzięki dostępowi do produktów, których imigranci u siebie nie mieli. Do obecnego statusu było jej jeszcze bardzo daleko.

Co do kebaba, to widzę tu pewien szczegół: o ile mięcho z warzywami zawinięte w placek rzeczywiście zrobiło się popularne, o tyle „kuchnia turecka” jako całość – nie. Poszczególne produkty z innych kuchni zyskują popularność (np. hummus), ale nie pełen zestaw. Być może w Niemczech jest inaczej, ale to już Ty wiesz lepiej. Widzę tu jednak pewien wyjątek – i ten bym przywołał na Twoim miejscu – którym jest kuchnia gruzińska. Natomiast oczywiście zmiennych jest na pewno dużo więcej i można tylko mówić o tendencji, a nie o dogmacie, jak to w naukach społecznych. :)

Co do Polaków, to... jesteś pewien, że nie powstały Milkbary nad Michigan? Ja bym nie był taki pewien. W Nowym Jorku jest trochę polskich knajp, tylko większość z nich została na Greenpoincie. Ale problem jest chyba taki, że nasz wzrost jest jednak za mały, a pozycja Polski słabsza niż ta, którą w powojniu wyrobiły sobie Włochy (jeśli dobrze pamiętam, to w pewnym momencie trzeci najbardziej zindustrializowany kraj świata).

Długo by gadać, dobrze Cię tu widzieć. :)

Expand full comment
Got's avatar
Apr 1Edited

Super tekst! To co piszesz o Włoszech to zresztą bardzo uniwersalny temat. Wystarczy popatrzeć, jak nowa jest realnie wizja polskiego tradycyjnego obiadu z obowiązkowym schaboszczakiem i mizerią na śmietanie. Tradycyjne polskie potrawy (rozumiane jako coś jedzonego powszechnie, w przeciwieństwie do trendów wyznaczanych przez klasy panujące) to przede wszyskim wegetariańskie czy nawet wegańskie kasze, zupy, kluski, także wypieki bazujące zdecydowanie częściej na oleju i wodzie niż maśle i mleku. Jak zauważa Paweł Ochamn, autor bloga weganon, zbierającego i weganizującego tradycyjne przepisy regionalne, jeszcze w PRL, do lat 80tych w wypiekach dominowała margaryna, a np. w przepisach na klasyczną szarlotkę sypaną nie ma nawet jajek.

Expand full comment
Michał Pytlik's avatar

Dzięki za arcyciekawy komentarz! Mam intuicję, że we wszystkich „kuchniach narodowych” wygląda to dość podobnie, a włoska przez swoją obecną popularność stanowi jedynie przyczynek do zwrócenia uwagi na uniwersalność tych procesów. W końcu głód w XIX w. był powszechny, dostęp do mięsa wszędzie bardzo utrudniony, a powojenny wzrost to doświadczenie wielu części świata.

Expand full comment